Z tego co zobaczyłam to w Holandii są w miastach robione takie mini zoo. W mieście gdzie mieszkałam w Niemczech nie było, ale było niedaleko w Weeze więc często tam bywaliśmy. Nawet w moim rodzimym Raciborzu mieliśmy takie mini zoo w lesie, bardzo lubiłam tam jeździć i zawsze dziwiłam się czemu jest tak mało popularne.
W każdym razie w okolicy gdzie mieszkam nie ma tak naprawdę fajnego placu zabaw, najlepszy jest właśnie w tym mini zoo, a już całkiem najfajniejsze jest to że dzieci mają na wyciągnięcie ręki domowe zwierzątka i wśród nich się bawią, taki kawałek wsi dla mieszczuchów :)
Takie malutkie zoo jest darmowe i można w nim przybywać w zasadzie przez cały dzień w godzinach otwarcia (do 16:30), jeśli jesteś z Hoofddorp'u to polecam to miejsce :)
Jeśli jesteś z innego miasta to poszukaj czy w parku lub w lesie w Twojej okolicy nie ma czegoś podobnego bo dla dzieci to raj zabaw :)
Jest to blog Sylwii, czyli mój. Mieszkam w Holandii, mało aktywna jestem, ale blog to takie miejsce które ratuje moją pamięć...Gdyby dało się pamięć wymienić - byłabym chyba pierwsza w kolejce, bo moja jest beznadziejna.. Dlatego opisuję sobie gdzie byłam żeby kiedyś zobaczyć ile cudownych miejsc zwiedziłam :) Zapraszam do poznania mojego świata.
wtorek, 5 października 2010
poniedziałek, 4 października 2010
Zupa w półgodziny, czyli zupa serowa
Zupa serowa należy do takich dań które wystarczą za cały obiad i które razem z krojeniem i gotowaniem zajmą maksymalnie pół godziny, chyba że ktoś ma ochotę robić na bulionie który sam gotuje wtedy trzeba dodać czas na gotowanie bulionu.
Zupa bardzo sycąca, u nas zjadana z dodatkiem pieczywa, polecam :)
Zupa bardzo sycąca, u nas zjadana z dodatkiem pieczywa, polecam :)
niedziela, 3 października 2010
Ciekawa sprawa z nazwiskami w NL
Już od jakiegoś czasu obserwuję nazwiska w znanych mi Holenderskich rodzinach. A to dlatego iż kobieta po ślubie nadal ma nazwisko panieńskie i albo dopisuje do niego nazwisko męża albo zostaje tylko to "pierwsze". Aczkolwiek bardziej zaciekawiła mnie pierwsza sytuacja gdyż o ile w Polsce kobieta zdecyduje się na taki krok i ma wtedy pisane najpierw panieńskie a potem męża to tu odwrotnie.
Może łatwiej będzie pokazać to na przykładzie wymyślonej przeze mnie Polki Anny o nazwisku Nowak która wyszła za mąż za pana o nazwisku Kempen. Wg. naszego polskiego prawa nazywała by się ona po ślubie (chcąc zatrzymać panieńskie nazwisko oczywiście) Anna Nowak-Kempen a w Holandii pisze się: Anna Kempen-Nowak. Ciężko przywyknąć prawda?
Nie wiem czy z przyzwyczajenie czy z innych względów robią to samo z moim nazwiskiem choć ja mam tylko jedno, po mężu... Ale właśnie często piszą moje panieńskie nazwisko też, i tak gdy mnie pierwszy raz zawołano na badanie USG po panieńskim nazwisku to nie zareagowałam, w końcu ja już nie noszę tego nazwiska.
W każdym razie czytałam w internecie że takie nadawanie nazwisk jest o tyle prostsze że w razie rozwodu jest mniej problemów z dokumentami.
Może łatwiej będzie pokazać to na przykładzie wymyślonej przeze mnie Polki Anny o nazwisku Nowak która wyszła za mąż za pana o nazwisku Kempen. Wg. naszego polskiego prawa nazywała by się ona po ślubie (chcąc zatrzymać panieńskie nazwisko oczywiście) Anna Nowak-Kempen a w Holandii pisze się: Anna Kempen-Nowak. Ciężko przywyknąć prawda?
Nie wiem czy z przyzwyczajenie czy z innych względów robią to samo z moim nazwiskiem choć ja mam tylko jedno, po mężu... Ale właśnie często piszą moje panieńskie nazwisko też, i tak gdy mnie pierwszy raz zawołano na badanie USG po panieńskim nazwisku to nie zareagowałam, w końcu ja już nie noszę tego nazwiska.
W każdym razie czytałam w internecie że takie nadawanie nazwisk jest o tyle prostsze że w razie rozwodu jest mniej problemów z dokumentami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)