niedziela, 21 lutego 2010

Sklepowe podziemie

Mąż dostał w pracy namiary na "super sklep z odzieżą" gdzie wejście jest zarezerwowane tylko dla pracowników wybranych firm branży IT. Koledzy mówili że są tam ubrania z poprzednich sezonów, sporo tańsze niż w sklepach.
We mnie, klasycznej kobiecie obudził się zew łowów, jak zawsze gdy słyszę że coś super można kupić taniej ;)
I niestety tym razem okazało się że mity o czymś ekstra za małe pieniądze pozostają dalej mitami.
Zaczniemy od tego w jaki sposób tam trafić, adresu ani konkretnych namiarów nie podam gdyż nie wiem czy w ogóle mogę. Mąż dostał maila gdzie była mapka jak tam trafić, z napisaną ulicą główną (na tej mapce), ale bez konkretnego adresu, ani nawet numeru telefonu. No ale nic, jedziemy pociągiem to poradzimy sobie. Trafiliśmy w końcu na tą ulicę z mapki i szukamy trzecią ulicę od ronda. Tylko czy te malutkie wjazdy między bloki się też liczą czy raczej nie? Okazało się że się liczą. Sklep (ciężko go w sumie tak nazwać), nie oznaczony z zewnątrz żadnym znakiem że to w ogóle tutaj, znaleźliśmy go tylko dlatego iż staliśmy koło klatki (tak, dobrze piszę, znajdował się w niskim bloku) gdzie wchodzili akurat ludzie, i nad piwnicą był znak sklepu. Tak, w piwnicy.
Sklep okazał się magazynem firmy G-star Raw, na wejściu klientów wita ochrona, sprawdza czy mamy prawo wejścia, każe torbę i torebki zapakować do szafki, podbija wejściówkę którą trzeba oddać przy kasie.
Na półkach leży narzucanych pełno spodni dżinsowych, raczej w takim modnym stylu: z dziurami, poobcieranymi, itp. No akurat nie w naszym stylu... w rozmiarówce też nie. No nic, planowaliśmy spodnie dla męża, ale on preferuje styl prosty, bez takich udziwnień. Przegląd swetrów okazał się już lepszy, wzięliśmy cztery dla męża do przymierzalni i pomimo tego że swetry były rozmiaru XXL a mój mąż jest z brzuszkiem ale jeszcze nie jest najgrubszy, idealny dla niego okazał się jeden sweter. Choć tyle. No i jeśli chodzi o sprawy zakupów dla męża, to się na tym skończyło bo bluzy były robione z takiego materiału że na polskim targu od chińczyka lepsze kupimy (może w praniu są trwalsze, nie wiem... nie zdecydowaliśmy się kupić).
Teraz mając za sobą małżeński obowiązek dbania o męża, poszłam na damskie ubrania z zamiarem kupienia sobie cokolwiek ładnego a już najbardziej kurtki. Ja również jestem z tych co jest mnie raczej więcej niż mniej, więc widząc że rozmiary damskie kończą się na XL cieszyłam się że cokolwiek większego jest. Podchodząc jednak do wieszaków z takim rozmiarem widziałam kobiety szczupłe które tam przeglądały odzież i już zwątpiłam... po przeglądzie zawartości wieszaków wiedziałam że ich XL daleko odbiega od mojego :(
Ubrań dla dzieci w ogóle nie mieli, więc i córka zawiedziona, ale co zrobić...
Wyszliśmy ze swetrem za 35 euro, który wg. oryginalnej metki przedtem kosztował 99,90 euroków.
Podsumowując: nie rozumiem tego chowania się po piwnicach, kart wstępu tylko dla wybrańców ;) skoro ubrania w takich samych przecenach można kupić co najmniej dwa razy w roku na koniec sezonu letniego i zimowego.
Prawdą jest że może jakbyśmy się ubierali w tym stylu lub być może jakbyśmy byli dużo szczuplejsi to być może nasza reakcja była by inna, w końcu Ci inni ludzie wyglądali tam jakby byli w gorączce zakupów... nie wiem... wiem jednak że tam już nie pojedziemy, wolę tradycyjne sklepy.
Koniec końców zostałam bez kurtki... a to oznacza poniedziałkowe polowanie po sklepach - to tak na poprawę nastroju ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz