wtorek, 1 listopada 2011

Pesto pietruszkowe i filet z kurczaka na bogato

Nie wiem dlaczego ale w tureckim sklepie natka pietruszki (ta prawdziwa, nie ozdobna) jest strasznie duża... już mrożę do zupy, ale jak potrzebuję świeżej to nie wiem co robić z resztą, więc przerobiłam przepis na pesto bazyliowe na pesto pietruszkowe, to zielone i to zielone ;)
Zdania na temat tego dania są w mojej rodzinie podzielone: mąż był zachwycony, córka nawet nie chciała tego spróbować a ja... no cóż... mi nie smakowało :( Może gdzieś popełniłam błąd, a może jednak wolę bazyliowe ;)
Za to filet z kurczaka na bogato był przepyszny i to zgodnie stwierdziła cała rodzina ;)

Zupa z pieczonym czosnkiem

Nigdy nie jadłam zupy czosnkowej a jako iż bardzo lubimy smak czosnku to przejrzałam przepisy na taką zupę zamieszczone w internecie i najbardziej spodobał mi się ten umieszczony przez Bajderke w serwisie mniammniam.com.
W sumie to ten czosnek pieczony w piekarniku pobudził moją wyobraźnię, choć po przeczytaniu że zupa jest z 50 ząbków czosnku miałam chwilę wątpliwości, ale krótką chwilę ;) Taką tylko żeby wstać, ubrać się i dokupić więcej czosnku ;)
Smak tej zupy całkowicie mnie zaskoczył, był tak doskonale delikatny i aromatyczny że zupełnie nas oczarował. I co ciekawe o ile dom nasiąka na parę godzin zapachem czosnku (trudno... czego się nie zrobi dla doznań smakowych) to od biesiadnika nie czuć czosnkiem, więc spokojnie można się delektować w towarzystwie.

W sumie smakowo podobna do francuskiej zupy cebulowej, mimo iż tutaj nie używa się wina do gotowania.

piątek, 28 października 2011

Kotlety mielone z papryką

Jako iż nie jesteśmy przyzwyczajeni do podgrzewanego jedzenia, zawsze staram się tak gotować żeby jedzenia wystarczyło tylko na jeden obiad (tylko zupy więcej gotuję bo potem jemy ją na obiad, kolację i śniadanie i na następny obiad już jej nie ma ;) ), a tutaj został nam hutspot. No ale dwa dni jeść całkiem to samo to już całkiem nie w moim stylu więc dziś zamiast dokupić kiełbasę zrobiłam holendersko-polski obiad i podałam tę wariację ziemniaków z wariacją kotletów mielonych ;)
Wyszło pysznie i kolorowo, co zobaczycie na zdjęciu. Aczkolwiek surowe były bardziej fotogeniczne więc wstawiam zdjęcie przed i po smażeniu.

czwartek, 27 października 2011

Hutspot - czyli coś z holenderskiej kuchni

Po ponad dwóch latach mieszkania w Holandii zjadłam w końcu coś co jest z tutejszej kuchni, czyli właśnie dzisiejszy hutspot.
Ogólnie tutaj ciężko o narodowe potrawy, gdyż kuchnia jest tak wymieszana smakami innych narodów że nawet rodowici Holendrzy mają problem z tym co jest "holenderskie". Zapytani odpowiedzą: stamppot, hutspot (obie najchętniej z rookworst, czyli tutejszą kiełbasą) i erwtensoep czyli grochówką. Poproszeni o podanie więcej potraw mają już nielada kłopot.
Podchodziłam sceptycznie do tego dania, bo sami przyznacie że wygląda nieciekawie ale smakuje rewelacyjnie :) Wspomniana w poprzednim poście moja wybredna co do warzyw córka (tak, ziemniaki to też jest "bee" warzywo) poprosiła o dokładkę :)


środa, 26 października 2011

Zupa gulaszowa

Dzisiaj dowiedziałam się że żeby zupa gulaszowa była "najlepsza na świecie" trzeba sproszkowaną paprykę podsmażyć na troszkę smalcu... W programie "Kuchenne rewolucje" pani Gessler tak powiedziała...
Ja nie wiedziałam, zresztą smalcu i tak nie mam więc zrobiłam po swojemu i cała moja rodzinka zachwalała, nawet moja marudząca, ale kochana, dziewięcioletnia księżniczka zjadła z zachwytem :) To chyba najlepsza ocena :)

Niestety bez zdjęcia, bo jak zupa była to aparat odmówił mi posłuszeństwa, a jak już był posłuszny to nie było zupy.


poniedziałek, 24 października 2011

Sernik Hiszpański wg. AH

W zeszłym roku, w jednej z darmowych gazetek ze sklepu Albert Heijn zobaczyłam przepis na taki właśnie sernik. Jako iż wtedy nie miałam jeszcze dostępu do polskiego, świeżego twarogu, pomyślałam że go wypróbuję. No i w końcu zrobiłam.... wczoraj ;)

Nie jest to nasz, puszysty, delikatny sernik, raczej zbity i troszkę jakby "żelowaty", raczej propozycja dla tych którzy nie mają dostępu na co dzień do naszych polskich produktów a uwielbiają serniki tak jak ja :)
Nie mam porównania do prawdziwego, hiszpańskiego sernika (o których z zachwytem opowiadała mi kiedyś koleżanka), ale mam nadzieję że są lepsze :)
Podsumowując: zrobiłam, spróbowałam ale wolę nasze Polskie serniki.

niedziela, 18 września 2011

Drożdzowe paszteciki

Ostatnio naszło mnie coś na drożdżowe zabawy ;) Ostatnio robiłam kluski na parze a wczoraj postanowiłam wypróbować drożdżowe paszteciki z mięsem. Wszyscy piszą o nich w okresie około bożonarodzeniowym ale w tym okresie robię tylko te rzeczy które wyjątkowo lubimy, więc nowe ewentualne propozycje na ten czas trzeba wypróbować w innym okresie.
Paszteciki robiłam z przepisu znalezionego na stronie Czas Dzieci.
Ciasto drożdżowe, a w sumie pamiętając co nieco z bardzo grubej i starej książki kucharskiej: drożdżowo-tłuszczowe, było całkiem inne niż do tej pory poznałam, troszkę wystraszyłam się że się tak lepi ale okazało się to przedwczesnym strachem, gdyż dalej pracowało się z nim bardzo dobrze.
W sumie są to takie bułeczki z domowym pasztetem w środku. Jak to bułeczki, są suche więc dobrze że pomyślałam o zrobieniu barszczu czerwonego do nich.
Barszcz był super :D Ale paszteciki nie przypadły nam do gustu, jednak nie ma to jak krokiet z kubkiem ciepłej, cudownie buraczkowej zupy :)

Nie ma zdjęcia, bo pomimo iż nie paszteciki nie przypadły nam do gustu to i tak szybko zniknęły :)


Z drożdżami jeszcze przygody nie zakończyłam :) W najbliższym czasie mam ochotę sama zrobić to co w piątek próbowałam u Wietnamczyka na targu, czyli Bao-Pao. Ciekawe w sumie jak to po polsku się nazywa, bp. loempie które u niego kupuję okazało się że w Polsce nazywają się sajgonkami :)
Może w przyszłym tygodniu je zrobię... w tym mąż wyjechał na szkolenie to nie będzie miał kto próbować moich eksperymentów kulinarnych (dziecko niezbyt do tego chętne) ;)

sobota, 17 września 2011

Co by tu na usprawiedliwienie napisać?

Dawno mnie tu nie było... Mimo iż codziennie gotuję (no prawie), co jakiś czas piekę to jakoś nie ma czasu na robienie fotek tego co jemy. Czas to zmienić, gdyż tylko w ten sposób mam inspirację by przygotować coś innego, by posiłki które zjadamy nie były takie monotonne.
Jeśli tylko pozwoli mi na to moja najmłodsza pociecha (która zajmuje mnie przez całą dobę) to postaram się poprawić.
Za to moja starsza próbuje prowadzić blog i nawet zamieściła przepis na sałatkę z kuskusem, tyle że ona pisze po niderlandzku. Jeśli ktoś rozumie ten język to polecam, sałatka jest pyszna :)
http://doei-school.blogspot.com/2011/08/salate-uit-couscous.html

Smacznego :)