sobota, 22 czerwca 2013

Teneryfa, Costa Adeje, Dream Hotel Villa Tagoro



Czytałam w internecie różne opinie o tym hotelu i troszkę jechaliśmy z duszą na ramieniu... Tym bardziej że jechaliśmy z dwójką dzieci w tym jedno było roczne a drugie 9'cio letnie - różne roczniki i różne wymagania ;)


Najwięcej zarzutów było o to że pokoje hotelowe są w takim starszym typie, troszkę jak za komuny w Polsce, no faktycznie tak było ale co ważniejsze było czysto, dużo miejsca, dostawili nam łóżeczko dla malutkiej, starsza miała swoje łóżko w drugim pokoju więc jak dla nas (fakt że jeszcze na pięciogwiazdkowe hotele nas nie stać) było super. Mieliśmy duży taras z leżakami, ze stolikiem i krzesłami, taras był bezpieczny dla młodszej księżniczki więc nie musieliśmy się o nią bać. Z tarasu mieliśmy widok na domki naprzeciwko ale widać też było morze. Słonko mieliśmy calutki dzień, ale akurat w styczniu to nie był problem, gdyż towarzyszyły nam temperatury od 17 do 27 stopni Celsjusza.

Akurat nie mam zdjęcia z widokiem na morze, mam za to z widokiem po prawej stronie, czyli na góry:

 

Tak wyglądał pokój dzienny, jak widać mieliśmy też telewizor, ale co w nim leciało to naprawdę nie wiemy... Nikt z nas nie miał ochoty na oglądanie telewizji jak można było patrzeć na takie widoki :)


W tle pokoju dziennego widać kuchnię, ja wiedząc że nie będzie wyposażona spakowałam dla nas garnek do gotowania wody dla malutkiej, inne rzeczy nie były nam potrzebne bo stołowaliśmy się w hotelowej restauracji (ach te all inclusive ;) )



Nasz pokój był z łazienką w którym było cudowne jacuzzi :)


Jeśli chodzi o czystość pokoi to sprzątano nam je co dwa dni, ręczniki wymieniano codziennie, często też formując nam z nich różne figury:



Hotel pomyślał i o basenach (jeden większy na przodzie kompleksu i drugi mniejszy z tyłu kompleksu hotelowego), placu zabaw, animacjach dla dzieci (nawet w styczniu :) ), ja ze swojej strony polecam bo uważam że to była świetna baza wypadowa, a że Teneryfa jest piękna i bardzo różnorodna to naprawdę warto wynająć samochód (tym bardziej że ceny paliwa były o połowę mniejsze niż w tym czasie w Holandii) i ją pozwiedzać :) Z mojego polecenia wyspę tę odwiedziła już moja kuzynka Monika gdzie pojechała w podróż poślubną ze swoim małżonkiem oraz Agnieszka i Marek z dwu i pół letnim synem i wszystkich Teneryfa zachwyciła (choć ci drudzy mają wysoko poprzeczkę ustawioną po wakacjach na Seszelach, no ale Seszele to Seszele... ciężko porównywać :D Może kiedyś i nam się uda je zobaczyć).






PS. Zapomniałam napisać o jedzeniu... Jedzenie było bardzo smaczne, niestety bardzo pod turystów, ja wolałabym żeby podawali regionalne potrawy a oni mieli inny pomysł, codziennie była kuchnia innego kraju i tak przez cały ten czas tylko raz była szeroko rozumiana kuchnia hiszpańska. Dla mnie był też problem z jedzeniem dla młodszej pociechy gdyż większość potraw była bardzo mocno przyprawiana lub tłusta (ale jaka smaczna ;) ), ale słoiczki załatwiły tę małą niedogodność :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz